Jeżeli czasami odwiedzacie mojego Instagrama, to wiecie, że jestem posiadaczką ultra-prostych włosów. Na ich „drutowatość” składają się czynniki wrodzone, oraz farbowanie henną. Naturalna henna farbuje włosy, łącząc się częściowo ze strukturą włosa. Pisałam już o tym we wpisie o farbowaniu henną ELD. Dlatego też farbowanie henną to jedna z niewielu metod na pogrubienie włosów, która faktycznie działa.
Reklama
Moje włosy są nadal podzielone na 2 części – niżej są mocniej porowate, niż na górze. Dlatego też, korzystając z podatności włosów bardziej porowatych na falowanie, postanowiłam wydobyć z moich włosów ich maksimum skrętu. Po co? Głównie dla zabawy, ale też po to, żeby pokazać, jak możecie poprawić jakość falowania/skrętu swoich włosów, które mogą nabrać dzięki temu niesamowitej struktury. Większość włosów będzie bardziej podatna na wydobycie skrętu niż moje, a więc wyobraźcie sobie, jak ładnie może to wyglądać na włosach z tendencją do falowania lub kręcenia się.
Do wydobycia fal posłużyłam się metodą pielęgnacji wieloetapowej. Jest to najlepsza metoda dbania o włosy, jednak ciężko mi ją polecać, ponieważ niewiele z nas ma czas na takie zabawy. Sama rzadko przeprowadzam tak długo trwającą pielęgnację, na pewno nie częściej niż dwa razy w miesiącu. Można potraktować to jako coś ekstra, włosowe SPA. Jeżeli są wśród Was naprawdę zapalone Włoso… maniaczki ;), to możecie oczywiście wdrażać metodę w codziennej pielęgnacji.
1. Spryskałam włosy mgiełką Fitomed, wersja oczarowa. Są też wersje różana oraz lawendowa, nie próbowałam, ale na pewno pięknie pachną. Mgiełki te zawierają glicerynę oraz hydrolat, w tym przypadku oczarowy. Jest to dla mnie baza nawilżająca, dzięki której sygnalizuję włosom, że zaraz dostaną więcej.
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Sposoby na Piękne Włosy (@napieknewlosy)
2. Nałożyłam niewielką ilość maski mleko-miód PROSALON. To była dawka protein. Maskę wczesałam we włosy. 3. Po około 10 minutach nałożyłam na włosy masło klarowane z Biedronki. Masło takie ma właściwości podobne do masła kakaowego, na moje włosy działa bardzo dobrze – zmiękcza je i zwiększa podatność na falowanie.
4. Cały zestaw trzymałam na włosach około 1h. 5. Zmyłam wszystko najpierw wodą, a następnie szamponem, które w zasadzie jest mydłem, powstałym ze zmydlonego masła shea. Everyday Shea to mocny oczyszczacz, ale też odświeżacz skóry. Do mycia przy skórze głowy dodałam odrobinę błota z Morza Martwego, żeby zadziałało jak delikatny peeling. Szampon Everyday Shea zawiera naturalny olejek miętowy oraz ekstrakt waniliowy – całość pachnie cudownie, konsystencja jest ciekawa, oleje zmyte bez problemu – czego chcieć więcej.
6. Na odsączone włosy nałożyłam sporą porcję Kallos Cherry, wczesałam we włosy, zostawiłam na 15 minut.
7. Spłukałam, na końcówki nałożyłam Gliss Kur Oil Nutritive – bardzo ciekawa alternatywa dla serum na końcówki w formie „olejku”. Gliss Kur w tubce ma formę kremu, dzięki temu łatwiej go nałożyć i ciężej przedawkować. Ma też bardzo delikatny zapach. Na razie zupełnie zastąpiłam nim inne sera i jestem ciekawa rezultatów.
To wszystko, po użyciu wszystkich tych kosmetyków włosy wysuszyłam do 85% suszarką, do 100% wyschły same, w tym czasie je lekko ugniatałam. Chwilę przed zrobieniem zdjęcia spięłam je w luźny warkocz. Po zdjęciach falowanie utrzymało się do kolejnego mycia, a na następny dzień efekt był naprawdę fajny, bardzo delikatne falowanie i włosy w idealnym stanie.
https://wwwlosy.pl/pielegnacja-wieloetapowa-a-wydobycie-fal/Macie ultra-proste włosy? Jest sposób, żeby i takie na chwilę „zafalować” 🙂
Posted by Sposoby na piękne włosy, o których nie miałaś pojęcia on 2 maja 2015