Ostatnio umieściłam wpis na temat tego, jak zachować systematyczność w pielęgnacji włosów. Za to mnie przydałby się wpis na temat tego, jak zachować systematyczność we wrzucaniu wpisów ;). Dzisiaj przedstawiam Wam recenzję szamponu Biolaven, czyli od producenta kosmetyków Sylveco. Z założenia spodziewać się możemy zestawu naturalnych składników i łagodnego działania.
Czy produkt ten uznaję za godny polecenia? Zapraszam do poznania mojej opinii i zasubskrybowania mojego kanału na YouTube, jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście ;).
Reklama
Jak prezentuje się linia Biolaven?
Bardzo podoba mi się oprawa graficzna dla całej linii produktów Biolaven. Opakowania są estetyczne i minimalistyczne. Rysunek lawendy na opakowaniu kojarzy się ze starymi rycinami lub podręcznikami do botaniki, a duża ilość bieli nadaje opakowaniu klasy.
Moim zdaniem to strzał w dziesiątkę, jako że dla coraz większej liczby osób szampon, czy jakikolwiek inny kosmetyk, to nie tylko zawartość, ale i wygląd. Produkt ma być ozdobą łazienki i pasować do nowoczesnego wystroju.
Butelka szamponu jest bardzo wygodna w użyciu. Dozowanie kosmetyku nie sprawia problemu. Etykieta nie zmienia się pod wpływem wody. Zastrzeżeń – brak.
A co z konsystencją produktu?
Szampon Biolaven ma bardzo płynną konsystencję. Niestety, przez to jego wydajność nie jest wysoka. Moim zdaniem jest to największa wada tego produktu. Kolor szamponu jest naturalny.
Co to za zapach? Lawenda? Wingorono?
Tutaj spotkałam się z różnymi opiniami. Moim zdaniem szampon Biolaven pachnie ładną lawendą, pozbawioną nieco swojej ziołowej nuty. Być może to jest to winogrono, które wyczuwa wiele osób. Wszak w składzie znajdziemy też olej winogronowy, niewykluczone więc, że producenci dodali też tego aromatu. Moim zdaniem zapach jest cudowny, jeden z najlepszych zapachów szamponu, z jakim się spotkałam.
Czy ten szampon Biolaven zmyje olej?
Przy tym punkcie muszę przyznać, że ciężko mi zawsze odpowiedzieć. Każdy bowiem inaczej myje głowę, niektórzy rozcieńczają szampon mocniej, inni słabiej. Niektórzy najpierw emulgują olej odżywką, niektórzy „idą na żywioł”. Moim zdaniem szampon spokojnie poradzi sobie z zemulgowanym olejem.
Szampon Sylveco dość dobrze oczyszcza też skórę głowy, choć nie jest oczywiście typowym „rypaczem” ze względu na brak SLS/SLES. Moim zdaniem stopień oczyszczenia jest przyzwoity, i wystarczający dla dużej części osób. U mnie świetnie się sprawdza przeplatany mocniejszymi formułami – mydłami oraz szamponami SLES-owymi (choć u mnie na razie królują przecudowne szampony mydlane Alaffia).
Co w składzie piszczy?
Skład: Aqua, Lauryl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Coco-glucoside, Vitis Vinifera Seed Oil, Panthenol, Hydrolyzed Oats, Lactic Acid, Sodium Benzoate, Cyamopsis Tetragonoloba Gum, Lavandula Angustifolia Oil, Parfum.
Na początku mamy oczywiście wodę, później składniki myjące, a później już głównie samo dobro: olej z pestek winogron, panthenol, odrobinę protein owsianych, kwas mlekowy, olejek lawendowy. Moim zdaniem nie ma co się obawiać protein w tym szamponie, nie powinny one zaszkodzić nawet ich anty-fankom. Panthenol i kwas mlekowy powinny dobrze działać na skórę głowy, nadając im dobre pH oraz łagodząc wszelkie podrażnienia.
Warto, czy nie warto?
Moim zdaniem warto, szczególnie, jeżeli trafimy na niezłą ofertę. Mi udało się trafić na taką okazję w hipermarkecie Real, który przechodził właśnie transformację w Auchan. 15zł za 300ml szamponu to sporo, ale do zaakceptowania, jeżeli szampon stosujemy na przykład na zmianę z innym. Jeżeli szampon nie przypasuje Waszej skórze głowy, zawsze można go zużyć jako żel pod prysznic lub żel do mycia twarzy. U mnie znajduje on takie potrójne zastosowanie ze względu na piękny zapach, a działa jak każdy inny przyzwoity płyn do mycia twarzy. Polecam polować na promocje!
Zapraszam na mój kanał na YouTube, ostatnio opowiadam na nim o alternatywnym wykorzystaniu serum Multimodeling firmy Ziaja – oczywiście na włosach!